Dzisiaj przychodzę z pierwszym rozdziałem mojego opowiadania świątecznego. Całość będzie można przeczytać już 6 grudnia na Legimi. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania koniecznie przy filiżance kawy:)
Świąteczny pakt
Rozdział 1.
- To Lenka widzimy się w święta - oznajmiła mama po drugiej stronie słuchawki, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Tak mamo - westchnęła i już chciałam zakończyć rozmowę. W tym roku jak nigdy, święta wolałabym spędzić z dala od swojej rodzinki. Kolejne święta i udawanie, że wszystko jest dobrze. Kolejne pytania w stylu: Kiedy ty w końcu wyjdziesz za mąż? Kiedy się wnuków doczekamy? Itd. Ileż można?
- A Lena, bym zapomniała - mama nabrała powietrza - przyjedziesz oczywiście z tym swoim chłopakiem. Z tym. Jak mu tam było? Marek?
- Tak, Marek, ale...
- Właśnie Marek - mama nie pozwoliła mi dokończyć zdania - przyjedźcie razem. Chcemy w końcu poznać tego twojego narzeczonego.
- Mamo, to nie narzeczony, my z Markiem...
- Narzeczony czy nie, ale w końcu jakich kawaler ci się trafił. Więc przyjdźcie razem. I nie chcę słyszeć sprzeciwu. Przyszłego zięcia warto poznać, a może akurat w święta ci się oświadczy? Nie ma na co czekać, macie już swoje lata, prawda? Dobrze, to widzimy się niedługo, a najlepiej jak przyjdziecie dzień przed Wigilią. Będzie miał więcej czasu na poznanie naszej rodziny. To już cię nie zatrzymuję. Do zobaczenia córeczko - mama rozłączyła się.
Nawet nie mogłam wyjaśnić. A miałam co wyjaśniać, bo Marka w moim życiu już nie było. Pojawił się szybko i szybko z niego zniknął. A ja głupia już zdążyłam się pochwalić, że spotykam się z przystojnym informatykiem. Po co mi to było? Dlaczego nie mogłam wstrzymać się z tą informacją. Pewnie dlatego, że od jakiegoś czasu rodzina wywiera na mnie presję, a mama koniecznie chce wydać za maż. W tym roku skończyłam trzydzieści lat i mama nie odpuszcza, więc kiedy zaczęłam spotykać się z Markiem od razu pochwaliłam się mamie. Skąd mogłam wiedzieć, że mój idealny chłopak jest zwykłym oszustem i cały czas mnie okłamuje. Zakochałam się, a on umiał omamić mnie. Był w tym mistrzem. Prawił komplementy, czułe słówka, zasypywał kwiatami. Oczarowana nie zauważyłam znaków ostrzegawczych. Takich jak to, że nigdzie nie chciał ze mną wychodzić w miejsca publiczne, wolał spotykać się w moim mieszkaniu. Dobra, czasami wyjeżdżaliśmy na wycieczki, ale to nie często. Jak chciałam pójść do kina, to wykręcał się zmęczeniem, tym, że jest domatorem i woli posiedzieć w domu. Bo stresująca praca i takie tam. Więc było mi go szkoda, taki biedny przepracowany. Kolejna rzecz, na którą powinnam zwrócić uwagę i powinna zapalić mi się lampka ostrzegawcza to jest to, że nigdy nie zapraszał mnie do siebie, nie poznałam jego znajomych, o rodzicach już nie wspomnę. A twierdził, że traktuje nasz związek poważnie. A ja zakochana cały czas mu wierzyłam. Bo dlaczego miałam nie wierzyć?
Poznaliśmy się zwyczajnie. W supermarkecie. Miałam tylko trzy produkty i stanęłam na końcu długiej kolejki. Trochę mi się śpieszyło. Nagle poczułam na sobie spojrzenie przystojnego, wysokiego bruneta, który stał przede mną z wózkiem zapakowanym po brzegi. Jak teraz o tym myślę, to mogłam zwrócić uwagę, że ma tyle zakupów. Po co takie duże zakupu samotnemu mężczyźnie? Ale na to nie zwróciłam uwagi, utonęłam całkowicie w jego ciemnych oczach. Serce mi szybciej zabiło.
- Proszę, mogę panią przepuścić - powiedział niskim głosem.
- Bardzo dziękuję - podeszłam do mężczyzny i stanęłam przed nim - troszkę mi się śpieszy.
- Jasne, nie ma problemu - uśmiechnął się, a ja wiedział już, że przepadłam. Jeśli istniała miłość od pierwszego wejrzenia, w którą do tej pory nie wierzyła, to właśnie była to taka miłość. A może jednak zwykłe zauroczenie. Nie ważne, ale wiem tylko tyle, że wpadłam po uszy. Zerknęłam dyskretnie na prawą rękę mężczyzny, nie miał obrączki. Ale czy taki przystojny mężczyzna może być sam? I czy ktoś taki może zwrócić uwagę na tak przeciętną dziewczynę jak ja? Okazało się , że może. Jak tylko wyszłam ze sklepu i zaczęłam rozglądać się za swoim samochodem, szybko mnie dogonił i zaproponował kawę. Nie wierzyłam w swoje szczęście. Już miałam się zgodzić, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że mam jeszcze kilka ważnych spraw do załatwienia, a to nie może czekać. Otwierałam swój własny biznes i przy tym załatwień było co nie miara. Dlatego tylko smutno popatrzyłam w jego piękne oczy i z żalem odmówiłam. Mężczyzna jednak się nie zraził tylko wziął ode mnie numer telefonu i obiecał, że zadzwoni.
Wracałam do domy zła jak osa. Taka okazja mi przepadła. Tak zadzwoni, akurat. Po godzinie o mnie zapomni. Jednak chociaż wmawiałam sobie, że nic z tego nie będzie, to czekałam na ten telefon jak na zbawienie. Każdy dzwonek komórki stawiał mnie na nogi. Minął tydzień. Już zaczynałam zapominać przystojniaka z supermarketu pochłonięta swoimi sprawami, kiedy zadzwonił w końcu mój telefon i wyświetli się nieznany numer. Serce mało mi nie wyskoczył z piersi kiedy w słuchawce usłyszałam jego głos. I od tego dnia zaczęliśmy się spotykać, a ja już świata nie widziałam poza Markiem. Oczywiście w tej radości musiałam zadzwonić do mamy i się jej pochwalić. Od razu zapytała kim jest z zawodu. Informatyk jej się spodobał, to teraz zawód na czasie, mówiła. Dla mamy każdy kandydat był dobry, byleby miał dobry zawód i dość grube konto w banku. Reszta to już tylko dodatek.
Jednak moja przyjaciółka Beata była ostrożna. Cieszyła się razem ze mną, nawet poznała Marka, ale coś jej w nim nie pasowało. Nawet próbowała mnie delikatnie ostrzec, sugerowała, żebym się tak nie angażowała. Ale do mnie wtedy nic nie docierało. Miałam swojego wymarzonego chłopaka i tylko czekałam aż będę mogła przedstawić go rodzicom. Ale Markowi do tego się nie śpieszyło. Wykręcał się różnymi sprawami. Mama zapraszała nas do siebie na obiad, ale zawsze znalazł jakąś wymówkę, A to dużo pracy, a to za bardzo zmęczony, a to kolega potrzebuje akurat teraz jego pomocy. I tak w kółko. Dlatego na razie dała spokój. Pocieszałam się, że może na święta zmieni zdanie. W końcu przestałam się tym przejmować bo byłam pochłonięta otwieraniem swojego sklepiku na zamojskiej starówce. Spełniałam swoje wielkie marzenie. W tym czasie była przeszczęśliwa. Wymarzony sklep, idealny chłopak, czego można chcieć więcej od życia?
W piątek chciałam wszystko dopiąć na ostatni guzik ponieważ otwarcie było już w poniedziałek. Wracałam właśnie z hurtowni z towarem, zaparkowałam niedaleko sklepu i zaczęłam rozpakowywać pudła. Wtedy właśnie pojawił się Marek i zaoferował swoją pomoc. Jak mogłam się nie zgodzić. Gdy tylko wniósł ostatnie pudło z towarem do sklepu podbiegła do niego mała dziewczynka i rzuciła mu się na szyję z głośnym okrzykiem „TATUŚ”! Tatuś? To Marek miał dzieci? Nigdy o tym nie wspominał. W ogóle to mało mówił o sobie. Nogi się przede mną ugięły. A on stał przed moim sklepem cały zmieszany i niezdarnie przytulał dziecko. Jak jest tatuś to musi być i mamusia, pomyślałam. I była. Za chwilę ujrzałam zadbaną blondynkę około czterdziestki. Popatrzyła zdziwiona na mojego Marka.
- Wojtek? A co ty tutaj robisz? Miałeś być w pracy?
WOJTEK???? Jaki Wojtek? Co tu się właściwie dzieje?
Marek zwany Wojtkiem poczerwieniał i nawet nie mógł już patrzeć w moją stronę. Coś zaczął nieskładnie tłumaczyć, ale ja już nie słuchałam. Nie chciałam brać udziału w tej szopce. Weszłam do sklepu i zamknęłam drzwi.
Jeszcze nikt mnie tak nigdy nie oszukał. Nigdy. Dałam się podejść jak ostatnia naiwna. Nie płakałam, nie wtedy. To był dla mnie duży szok. Po prostu zabrałam się do pracy. Rozpakowywałam towar, układałam na półkach, sprzątałam i przygotowywałam wszystko do poniedziałkowego otwarcia. Dopiero jak wróciłam do domu to emocje wzięły górę. Rozpłakałam się i wyłam tak kilka godzin. Wreszcie zmęczona usnęłam na kanapie. Przez weekend nie odbierałam telefonów, nigdzie nie wychodziłam tylko opłakiwałam swój idealny związek, który taki idealny wcale nie był. Byłam w szoku, że wszystko, dokładnie wszystko było kłamstwem. Beata do mnie wydzwaniała. Na początku ignorowałam jej telefony, ale w końcu odebrałam bo wiedziałam, że jak się nie odezwę, to przyjaciółka zaalarmuje całe miasto. Przed nią nie mogłam ukryć takiego faktu ze swojego życia. I nie ukryłam tylko wypłakałam się w słuchawkę. Po kilku minutach Beata już stała pod moimi drzwiami z lekami na złamane serce: butelką wina, chipsami i dużym pudełkiem lodów o smaku chałwowym z bakaliami, moich ulubionych. Gadałyśmy, piłyśmy wino, oglądałyśmy komedie romantyczne, ja przez cały czas beczałam, ale tego właśnie było mi trzeba. Na końcu wyrzuciłam wszystko to, co dostałam od Marka i spaliłam w zlewie nasze zdjęcia. Ten rytuał przyniósł mi pewną ulgę.
Wizyta Beaty pomogła. W niedzielę, choć było mi żal tego mojego związku, a raczej wyobrażenia o nim, już byłam jako tako pozbierana. A w poniedziałek był mój wielki dzień. Przy moim boku nie stał przystojny Marek, ale byli przyjaciele, a to najważniejsze. Oczywiście Marek wydzwaniał, pisał smsy, że to nie tak, że jest z żoną w separacji. Nie chciałam tego czytać. Wszystko usunęłam, zablokowałam jego numer. Ten etap w swoim życiu uważałam za zamknięty.
I jak mam teraz wytłumaczyć mamie dlaczego znowu jestem sama na święta? Gdzie podział się mój idealny partner?
Westchnęłam i wyszłam do pracy.
No cóż z zasady nie czytam na Legimi więc i tego rozdziału nie przeczytałam w całości żeby sobie nie robić ochoty, ale z tego co przeczytałam to mi wychodzi że piszesz w sposób jaki mi odpowiada. Gosiu moje gratulacje, widzę z tego że masz uśpiony talent do pisania!! Pisz a ja kiedyś będę mogła się pochwalić , że tą autorkę, znam :-). Obecnie się zachwycam książkami A. Przybyłek, M. Kordel i K. Michalak czytam ich wszystko co mi wpadnie w ręce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i powodzenia
Dziękuję za miłe słowa. Będę pisać bo pomysłów mam wiele tylko gorzej z czasem 😉
UsuńZ przyjemnością przeczytam całość jak już będzie dostępna :)
OdpowiedzUsuńLubię takie świąteczne opowiadania 😊 czekam na ciąg dalszy 😊
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) Gratuluję pomysłu i wykonania!
OdpowiedzUsuńFajnie by było przeczytać całą książkę 😊
OdpowiedzUsuńGratuluję Gosiu muszę zapisać tytuł i jak biblioteka mi udostępni to przeczytam :) kolejnych pomysłów i pisz pisz :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPolecam Galeria spełnionych marzeń oraz już niedługo Przy filiżance kawy. Bo Świąteczny pakt to będzie tylko ebook chociaż mam nadzieję, że w przyszłości powstanie książka 😊
Usuń